Blog podróżniczy

O konspiratorach z wrocławskiego Olimpu

Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że w niemieckim Breslau, dzisiejszym Wrocławiu, działała od 1941 roku zakonspirowana organizacja, będąca komórką katowickiego inspektoratu Związku Walki Zbrojnej. Ludzie, którzy ją założyli wykorzystywali swój przymusowy pobyt w mieście do zbierania informacji wywiadowczych, organizowania akcji sabotażowych, udzielania pomocy Polakom przybywającym do Wrocławia na roboty, kolportowania wiadomości  o sytuacji na frontach. Zdobyte materiały przekazywane były  następnie do Łodzi i Krakowa, a stamtąd, przez Wiedeń, do Szwajcarii i Anglii.

Ale zacznijmy od początku.  Na podstawie dekretu Adolfa Hitlera z 8 października 1939 roku całe przedwojenne województwo poznańskie, część łódzkiego, pomorskiego i warszawskiego zostały bezpośrednio wcielone do Rzeszy Niemieckiej. Wielu Polaków zagrożonych represjami okupanta, celem uniknięcia więzienia lub przymusowej deportacji, opuszczało potajemnie swe rodzinne strony, by pozostając nierozpoznanym,  zatrudnić się na własną rękę w położonych w miarę  blisko miastach Rzeszy.

Wybór padał najczęściej na niedaleki  Śląski i tutejsze miasta – w tym Wrocław. Na początku 1940 r. przybył tu  Roman Wyderkowski, student Akademii Handlowej w Poznaniu i oficer rezerwy WP, któremu udało się wynająć pokój na IV piętrze kamienicy przy Jahnstrasse 19 (obecnie ul. Sokolnicza).

Wkrótce potem dojechała  jego żona Marianna oraz brat Jan- oficer wojska polskiego ścigany przez gestapo. Następnie przybyli do Wrocławia biorący udział w walkach we wrześniu 1939 r. bracia Damczykowie: Aleksander oraz Edward, ukrywający się przed aresztowaniem. Do nich dokooptował jeszcze  Leon Drogi, Alojzy Marszałek, oraz Alfons Weber a także Wanda Biskupska i Joanna Frykowska. Z Ostrzeszowa przybyli  bracia Lucjan i Sylwester Kupczykowie, oraz 18-letnia Felicyta Damczyk.

We Wrocławiu znalazła schronienie również grupa Górnoślązaków. Jednym z nich był Rafał Twardzik z Radlina, laborant w zakładach koksochemicznych. W maju 1940 r. pojawił się w mieście Stanisław Grzesiewski, przed wojną funkcjonariusz straży granicznej.

Znaleźli oni zatrudnienie w dużych zakładach przemysłowych jak Linke Hofmann Werke, Famo Werke, browarach, porcie rzecznym, firmach transportowych. Kobiety kierowano także do pracy w charakterze pomocy domowej u Niemców. Serdeczność i wszechstronne wsparcie  jakiego można było doświadczyć u Wyderkowskich spowodowało, że ich mieszkanie stało się miejscem spotkań i częstego pobytu Polaków. Tutaj większość z nich spędziła pierwsze dni po przybyciu, tu  mogli otrzymać wszelką niezbędną  pomoc  w załatwieniu legalnych dokumentów, dachu nad głową i pracy. Niezwykle ważne było pokrzepienie na duchu jakiego doznawali spotykając swoich rodaków, bardziej już obytych i doświadczonych.

Ponieważ na parterze kamienicy mieściła się restauracja odwiedzana przez licznych gości, łatwiej było pozostać niezauważonym. Ktoś wspinając się kiedyś z mozołem do mieszkania Wyderkowskich  stwierdził: „Wysoko tu do Was jak na Olimp” i odtąd już mawiano: Idziemy na Olimp.  Wkrótce mieszkanie na poddaszu stało się lokalem konspiracyjnym, a w stycznia 1941 roku spontaniczna dotąd działalność grupy przybrała formę  tajnej podziemnej organizacji.

Do Wrocławia tymczasem przybywały kolejne fale Polaków kierowanych tu na roboty przymusowe. Warunki pracy pogarszały się, zmniejszono o połowę racje żywnościowe, oznakowano polskich robotników literą „P”. Kierownictwo „Olimpu” nawiązało wówczas kontakt z Wrocławską Polonią. I tak, pracujący w Arbeitsamcie Ludwik Pietrosiński umożliwiał znalezienie pracy, doktor Stefan Kuczyński jako lekarz niemieckiej ubezpieczalni społecznej udzielał pomocy lekarskiej, państwo Simonowie udostępniali swe mieszkanie na  wszelkie możliwe spotkania.

Organizacja tymczasem krzepła. Spotkania na „Olimpie” skonsolidowały środowisko polskie, chociaż sytuacja w mieście stale nabrzmiewała. W ramach działalności konspiracyjnej  zajmowano się zbieraniem informacji wywiadowczych, w szczególności dotyczących planów lotnisk, umocnień, ruchów wojsk niemieckich, produkcji zbrojeniowej. Sporządzano szkice obiektów strategicznych i magazynów wojskowych. Materiały przekazywane były docelowo do Anglii, ale o tym wiedzieli tylko sobie znani działacze ruchu. Edward Damczyk, zatrudniony wówczas jako kierowca   w browarze Kipkego wspomina: „W sierpniu 1941 przyszedł do mnie do mieszkania Rafał Twardzik i oświadczył, że mając do mnie pełne zaufanie powierza mi zbieranie wiadomości o ruchach wojsk niemieckich na drogach, o tym co się dzieje na lotniskach. Pokazał mi przy tym mapę niemiecką z naniesionymi na niej lotniskami, uzasadniając, że ze względu na wykonywaną pracę mam możność dostarczania takich wiadomości”.

Pierwszy sygnał ostrzegawczy pojawił się w  listopadzie 1941 r., kiedy  policja kryminalna aresztowała Jana Wyderkowskiego, pod zarzutem nielegalnego przekroczenia granicy. W kolejnych miesiącach zatrzymano dalsze  osoby.

19 stycznia 1942 r. Teodora Pietrosińskiego – ojca Ludwika, braci Kupczyków, następnie Wandę Biskupską i Henryka Śpikowskiego.

Przed Wielkanocą 1942 r., w areszcie policyjnym zostali osadzeni m. in. Stanisław Grzesiewski i Rafał Twardzik. Tymczasem.

Pod koniec maja 1942 r. gestapo w Katowicach zamknęło śledztwo w sprawie aresztowanych na Górnym Śląsku członków SZP- ZWZ.

Wyniki zebrane w specjalnym raporcie przekazano do Gestapo w Breslau. Jego ustalenia bowiem wyraźnie wskazywały na istnienie we Wrocławiu komórki ruchu oporu o kryptonimie „Olimp”.

5 czerwca 1942 r. w godzinach popołudniowych Gestapo zjawiło się we wszystkich większych zakładach pracy Wrocławia, Oleśnicy a także  Namysłowa i Kępna. Zatrudnionych  tam „olimpijczyków” wyprowadzono z podniesionymi rękami lub zakutych w kajdanki. Syreny gestapowskich aut rozległy się nawet pod prywatnymi domami Niemców, u których zatrudnione były Polki. W mieszkaniu Wyderkowskich urządzono „kocioł” wyłapując wielu działaczy konspiracyjnych. W sumie aresztowano ok. 90 osób.

Podczas rewizji w mieszkaniach zatrzymanych  natrafiono  na materiały potwierdzające istnienie grupy i dowody prowadzonych działań: szkice obiektów wojskowych , obcą walutę, plany lotnisk, plany urządzeń łodzi podwodnych, bunkrów, prasę podziemną itp. Wszyscy zatrzymani zostali przewiezieni do wrocławskich więzień, gdzie dość szybko rozpoczęły się brutalne przesłuchania. W ich trakcie bito więźniów gumową pałką lub łańcuchami, kopano po głowie, okładano pięściami. Metody przesłuchania były tak okrutne, że kilku zatrzymanych postradało zmysły, niektórzy zaś nie dożyli końca śledztwa.

Felicyta Podlak wspomina: ”Podczas jednego z przesłuchań spotkałam na korytarzu Rafała Twardzika. Stał twarzą do ściany, był zbity i przerażony. Kiedy spytałam szeptem co się dzieje, powiedział cicho- nic nie wiesz, nikogo nie znasz”.

Śledztwo trwało ok. pół roku. Po jego zakończeniu, w listopadzie 1942 roku większość konspiratorów z „Olimpu” trafiła do obozów koncentracyjnych.  W Mauthausen, Gross-Rosen i Auschwitz-Birkenau umieszczono w sumie 70 osób, obejmując ich trybem Sonderbehandlung-oznaczającego w praktyce wyrok śmierci. I rzeczywiście, już w styczniu 1943 roku zginęli Alojzy Marszałek i Wanda Biskupska, w lutym Roman Wyderkowski, w marcu Rafał Twardzik. Z rodziny Pietrosinskich ocalał jedynie Ludwik, który wcześniej wyjechał do Włoch.

Po zakończeniu wojny z obozów powróciło niewiele ponad 20 więźniów, wśród nich Maria Wyderkowska, bracia Damczykowie, Joanna Frykowska, Irena Sułkowska. Przeżył Jan Wyderkowski. Felicyta Podlak, której nie udowodniono winy, została wcześniej zwolniona z więzienia. Już w polskim Wrocławiu poślubiła Edwarda Damczyka i podjęła starania o upamiętnienie bohaterów z Jahnstrasse 19.

Kamienica nie przetrwała oblężenia miasta w 1945 roku. W miejscu gdzie się znajdowała stoi obecnie pomnik upamiętniający odważnych Polaków, którzy stworzyli tu pierwszą grupę oporu. Jego odsłonięcie i poświecenie odbyło się dopiero 20 kwietnia 1999 roku i to dzięki wsparciu ówczesnego wicepremiera gen. Czesława Kiszczaka-byłego robotnika przymusowego w Breslau. 

Ulica Jahnstrasse nosi obecnie nazwę Zelwerowicza, a w jednym z  ocalałych budynków znalazło swą siedzibę Stowarzyszenie Odra-Niemen. Z okien na I piętrze rozpościera się widok na mały placyk z pomnikiem. Świat wartości z którego wyrośli ONI, zdaje się teraz, mimo upływu lat, patronować NAM.

Autorka tekstu: Grażyna Piotrowicz, Zarząd Główny  Stowarzyszenia Odra-Niemen Wrocław, 2022

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sklep
charytatywny
Pomagaj i pamiętaj
Skip to content